Udało się! Po niemal 14 h walki nasza ekipa zdobyła najwyższy szczyt Norwegii – Galdhopiggen 2469 m n.p.m.
Wyruszyliśmy przed 8 rano, a na sam szczyt dotarliśmy ok. 17 w odstępach ok. 10 min. W ten sposób wejście zajęło nam 9 h, a zajście ok. 4,5 h!
Teoretycznie opisy mówią o 7-9 h w górę i w dół ale to czasy wyznaczone raczej dla dobrych warunków w środku lata.
My pogodę mieliśmy całkiem niezłą ale ogromne połacie miękkiego śniegu, w którym zapadaliśmy się co chwila dały nam na prawdę w kość!
Po drodze spotkaliśmy dwóch Holendrów, którzy już schodzili (ruszyli o 3 w nocy) i tuż pod szczytem rodzinę Norwegów (2+2). Muszę przyznać, że dzieci miały niezłą krzepę i twardo parły pod górę – trochę jak dzieci Artura z Ludzi Gór :)
Widoki aż do 30 min przed szczytem wspaniałe. Spotkała nas jednak bardzo niemiła sytuacja na samym szczycie, co to trochę popsuło generalne wrażenie.
Praktycznie równocześnie z nami na szczyt wszedł człowiek obsługujący mała stację/schron, który jest oddalony o 10 m od szczytu.
Okazało się, że od jutra będzie tam działał mały sklepik, barek itp. Na górze było dość zimno i wiatr, który tam wiał nie należał do najprzyjemniejszych więc zapytaliśmy czy możemy wejść do środka aby się ogrzać i dostać np. trochę ciepłej herbaty. Niestety Pan stwierdził, że nie ma takiej możliwości nawet na 5 min i żebyśmy się…
Jakoś nie wyobrażam sobie takiej sytuacji w naszych albo okolicznych górach!
Podsumowując – całe wejście fantastyczne, chociaż bardzo męczące. Cieszę się jeszcze dodatkowo, bo to już 25 szczyt, który zdobyłem w ramach Korony Europy, czyli jestem za połówką!