Udało się – jestem w Norwegii po raz pierwszy w życiu!

Wiele już o tym kraju słyszałem i wiele o nim poczytałem, jednak pewne sprawy okazał się dla mnie bardzo zaskakujące ale o tym za chwilę…

Jak pisałem wczoraj, dzień 0 miał być poświęcony jedynie na przelot do Oslo i wynajęcie auta. Jak się okazało nie był to zwykły lot Ryanairem, bo tym razem Pan kapitan albo pilot nie do końca wyrównali maszynę i (dosłownie) walnęliśmy w pas na początku tylko jednym kołem. Kilka razy w życiu już leciałem ale takiej „bójnięcia” jeszcze nie zaliczyłem :)

Potem okazało się, że dostaniemy inne auto niż zarezerwowaliśmy – miał być VW Golf a dostaliśmy Hondę Insight z hybrydowym silnikiem. Takim pojazdem jeszcze się nie poruszałem, więc to miła zmiana (na szczęscie w tej samej cenie). Okazuje się też, że w takiej Hondzie spokojnie mogą spać trzy osoby. Koniec o samochodzie – może pokuszę się o osobny wpis na temat tej Hondy innym razem…

Miało być o zdziwieniach, więc zaczynamy:

Zdziwienie I
Ceny:
– mała kawa na stacji benzynowej – ok. 10 zł
– kebab na stacji ok. 25 zł!ch
– najtańsza kanapka w „restauracji pod złotymi arkadami” – ok. 10 zł
– 6 butelek wody mineranej + 6 piw w puszkach w supermarkecie – ok. 130 zł
Jak Ci ludzie tutaj żyją?

Zdziwnienie II
Do każdej butelki wody mineralnej (PET) doliczana jest kaucja 2,5 NOK. Do każdej puszki z piwem to samo – 1 NOK. To się nazywa zachęta do recyclingu!

Zdziwienie III
Nigdzie nie można tutaj wymieniać waluty :P Nawet nie chodzi o PLNy bo to się często zdarza ale mówię tutaj o „twardych walutach” – funtach, szwajcarach (nie wiem czy euro jest nadal twardą walutą). Oni po prostu nie mają kantorów, a w bankach nie mają gotówki i w zasadzie wszędzie posługują się kartami. W dużych sklepach jeśli już ktoś zapłaci papierkami, to nie są one umieszczane w kasie (jak u nas) tylko wsysane do jakiejś maszyny, które pewnie je od razu sprawdza i magazynuje.

Zdziwienie IV
Pamiętam Olimpiadę Zimową z 1994 – odbywała się ona w Norwegii w Lillehammer, przez które teraz przejżdżaliśmy. Jakoś wydawało mi się, że to duże miasto itd. a w zasadzie wygląda trochę jak skrzyżowanie Zakopanego z Rabką -15% (oczywiście z pełnym szacunkiem dla wymienionych). Tak czy inaczej skocznia robi wrażenie i wjazd (55 NOK – ok. 30 zł) krzesełkami na samą górę należy do dużych przyjemności.

Zdziwienie V
Oni tutaj naprawdę jeszcze bardziej niż w Holandii respektują przepisy ruchu drogowego. Wszyscy na autostradzie jadą max 100 km/h, a w
innych miejscach 70 lub 40 km/h.

Zdziwienie VI
Zaraz za Lillehammer wszystko wygląda jak w Beskidzie Niskim – też nikogo nie ma i jakby czas się zatrzymuje (zawsze po 15.30). Nie ma nikogo na polach, nikogo przed domami, ruch minimalny – tylko droga lepsza niż nasze wspanaiłe nowe (euro)autostrady.

Śpimy gdzieś na końcu świata (Heidal – zerknij na mapkę obok) ale jak widać jest free WiFi, ciepła woda, zimny browar (dodał Radek) i hamburgery od 75 NOK (ok. 40 zł).

Tyle na dziś, bo czas się przygotować na jutrzejsze zdobywanie szczytu.

PS. To już nie zdziwienie ale nowe doświadczenie – jest godz. 22.00 a na dworze jest tak jasno jak u nas ok 16 – 17 w średniopochmurny dzień. Dowód poniżej: