W drodze
W drodze

Gruzja to coraz bardziej popularny cel wypraw. Najprościej (chociaż nie najtaniej) jest oczywiście dotrzeć tam samolotem (lot bezpośredni z Warszawy do Tbilisi), niesie to jednak ze sobą szereg utrudnień. Na pokład samolotu nie można w szczególności zabrać (nawet w bagażu rejestrowym) kartuszy z gazem – niezbędnych podczas wypraw w góry wysokie. Poza tym brak samochodu znacznie ogranicza możliwości przemieszczania się po kraju. Dlatego też jadąc do Gruzji zdecydowaliśmy się na podróż własnym samochodem. Poniżej garść wrażeń i porad dla osób, które również rozważają taką wycieczkę.

Możliwe drogi dotarcia do Gruzji są dwie: przez Turcję i przez Federację Rosyjską. My wybraliśmy pierwszą, przede wszystkim dlatego, że nie ma konieczności ubiegania się o wizę na przejazd (wymaganą w Rosji) oraz ze względu na zaognione stosunki pomiędzy Rosją a Gruzją (granica teoretycznie nie jest zamknięta, ale mogą pojawić się problemy z jej przekroczeniem). Trasa przez Turcję jest jednak nieco dłuższa i bardziej kosztowna – przede wszystkim ze względu na odcinek turecki.

Zanim wjedziemy do Turcji mamy do wyboru kilka wariantów. Na początek warto oczywiście kierować się w stronę Słowacji (przez Poprad) , a potem Węgier – na Miskolc (na Węgrzech opłaca się tankować). Dalej możemy jechać przez Rumunię albo Serbię. Ze względu na koszty (opłaty za autostrady) i niezbyt przyjazną policję postanowiliśmy jechać według pierwszego wariantu. Granicę Węgiersko Rumuńską można przekraczać w Oradei lub Valea Lui Mihai (na wschód od Debrecen). W Rumunii obowiązkowe jest wykupienie winiety. Warto wybrać tą drugą trasę – pojedziemy znacznie lepszą drogą (chociaż nieco mniej urokliwą pod względem widoków). Po przekroczeniu granicy kierujemy się na Cluj-Napokę, dalej na Sibiu i Bukareszt, skąd już prosto do granicy w Ruse (uwaga: niełatwo prawidłowo wyjechać z Bukaresztu w stronę granicy, trzeba liczyć się z odrobiną błądzenia po mieście). Niestety przejazd głównymi trasami przez Rumunię jest dość nieprzyjemny z uwagi na sterty śmieci zalegające przydrożne parkingi, więc nie ma co liczyć na dłuższy postój.

Zablokowana droga przed granica z Turcja
Zablokowana droga przed granica z Turcja

W Ruse przekraczamy granicę z Bułgarią. To również kosztuje – trzeba zapłacić za przejazd mostem oraz wykupić kolejną winietę. Tu drogi są już nieco gorsze niż w Rumunii, mogą się również pojawić problemy z orientacją na skrzyżowaniach. Jedziemy cały czas na południe w stronę granicy z Turcją w Edirne. Przed wjazdem do Turcji koniecznie tankujemy do pełna!

Warto wiedzieć:

  1. Przed wjazdem do Turcji należy wykupić/pozyskać u ubezpieczyciela zieloną kartę.
  2. Na granicy mogą pojawić się problemy. Nawet jeśli nie na tej pierwszej, to na drugiej na pewno. Prawdopodobieństwo wymuszania łapówki jest ogromne.
  3. Paliwo w Turcji jest obrzydliwie wręcz drogie (w przeliczeniu na złotówki było to około 7 zł/litr Diesla).
  4. Autostrady w Turcji są płatne. Na szczęście w przeliczeniu na kilometr zdecydowanie tańsze niż w Polsce.
  5. W Turcji trzeba wykupić wizę turystyczną. Kosztuje to 20 USD lub 15 EUR, nie trzeba się o nią ubiegać i można to załatwić bez problemu na przejściu granicznym.

Nawet poza autostradami drogi w Turcji wygladaja dobrzeTrasa przez Turcję jest długa – około 1500 km. Z przejścia granicznego w Edirne jedziemy autostradą do Stambułu, potem kierujemy się w stronę Ankary. Autostradą jedziemy aż do zjazdu w pobliżu Gerede. Dalej droga jest nieco gorsza, ale zdecydowanie przewyższa jakością drogi w Polsce. Bez większego ryzyka można jechać około 100 km/h aż do powrotu nad Morze Czarne w Samsun. Od tej pory droga co jakiś czas będzie prowadzić przez miasta, co znacznie spowalnia ruch.

Do granicy z Gruzją dojeżdżamy w miejscowości Sarpi. Po stronie tureckiej nie należy spodziewać się szczególnych uprzejmości, a mogą nawet pojawić się próby wyłudzenia łapówki. My zapłaciliśmy. Na szczęście w części gruzińskiej jest zdecydowanie bardziej sympatycznie – chyba najmilsi pogranicznicy jakich spotkałem.

O poruszaniu się po samej Gruzji napiszę już wkrótce.