Dziś będzie krótko ale chciałem się podzielić ciekawostką i pewnym przemyśleniem…

Dwa dni temu znalazłem gdzieś w sieci informację o tym, że zostanie wydany przez Narodowy Bank Polski nowy banknot kolekcjonerski. Jak dotychczas mieliśmy takie banknoty aż cztery:

  • 2006 – 50 zł z Janem Pawłem II – 28. rocznica wyboru Karola Wojtyły na papieża (okrągła rocznica?)
  • 2008 – 10 zł z Józefem Piłsudskim – 90. rocznica odzyskania niepodległości
  • 2009 – 20 zł z Juliuszem Słowackim – 200. rocznica urodzin poety
  • 2010 – 20 zł z Fryderykiem Chopinem – 200. rocznica urodzin kompozytora

Tym razem będzie to banknot o nominale 20 zł i zostanie wydany z okazji 100. rocznicy przyznania Nagrody Nobla Marii Skłodowskiej-Curie w dziedzinie chemii.

Na stronie przedniej można będzie zobaczyć:

  • portret Marii Skłodowskiej-Curie
  • zarys uniwersyteckiego budynku Sorbony w Paryżu

Na stronie tylnej umieszczone będą:

  • medal noblowski
  • zarys budynku, w którym znajduje się Instytut Radowy (w Warszawie)
  • wypowiedź Marii Skłodowskiej-Curiena temat radu

Informacja dla młodszych czytelników – mieliśmy już banknot z Marią Skłodowską-Curie! Miał on nominał 20 000 zł i został wprowadzony do obiegu w ramach serii wielcy Polacy w roku 1989:

Co ciekawe został on wycofany z obiegu dużo wcześniej niż pozostałe banknoty wycofywane w ramach denominacji 1 stycznia 1995 roku! Wszystkie „dwójki”, czyli 200 zł, 2 000 zł oraz 20 000 zł zostały prawie w 100% wycofane przed końcem 1993 roku! (200 000 zł zostało wycofane nawet wcześniej ze względu na bardzo słabe zabezpieczenia!)

Ten nowy banknot możemy potraktować jako specyficzne dzieło sztuki i wtedy przyznam, że mi się podoba i jest bardzo interesujący. Zwłaszcza jeśli porówna się go do (w mojej ocenie) kiepskich projektów aktualnie obowiązujących banknotów z serii władcy polscy…

Nie chcę jednak rozwodzić się w tym momencie nad urokiem tego banknotu lecz nad samym sensem tworu nazywane „banknot kolekcjonerski„!

Zastanawiam się czy taki wytwór nadal powinien nazywać się banknotem i co to ma wspólnego z prawdziwym kolekcjonerstwem? Czy jak pójdę do sklepu filatelistycznego i kupię sobie kolekcję znaczków to już będę kolekcjonerem lub bardziej precyzyjnie filatelistą?

W mojej ocenie raczej nie…

Dla mnie cała istota tworzenia kolekcji banknotów, które powinny być środkiem płatniczym albo kolekcji znaczków, które powinny być formą zapłaty za przesyłkę opiera się na kolekcjonowaniu obiektów, które miały szansę popracować (oczywiście mogą być drobne wyjątki – np. niewprowadzone do obiegu wydanie, bo zmieniły się władze etc.)! Dopiero w ten sposób za banknotem lub znaczkiem stoi jakaś historia, którą można próbować poznać, zbadać i docenić.

Matematycznie rzecz ujmując: przedmioty + ich historia + wiedza o nich = prawdziwe kolekcjonowanie!

Kiedyś takie rzeczy działy się tylko w świecie znaczków i nazywało się to po imieniu – wydaniami spekulacyjnymi. Ktoś drukował znaczki lub je przedrukowywał nie po to aby naklejać je na listy, karki, sekretniki, opaski gazetowe etc. lecz po to żeby innych ludzi naciągać na takie oryginalne i rzadkie wydania… Potem dołączyły do tego monety, a teraz jak widać – od 5 lat również banknoty!

Nie mam nic przeciwko wydaniom okolicznościowym (tak jak ma to miejsce w przypadku znaczków lub monet) ale pod warunkiem, że takie banknoty będą normalnie funkcjonować w obiegu. Część monet wydawanych w PRLu i potem w III RP właśnie tak działało – np. okolicznościowe 2 zł.

A co Wy o tym myślicie? Czy zgadzacie się, że takie sztuczne generowanie materiału do kolekcjonowania jest bez sensu, czy może ja się czepiam?