Drugi dzień wyprawy zakończony sukcesem – jesteśmy w Macedonii!

Wczoraj dojechaliśmy z Krakowa prawie pod granicę węgiersko-serbską (za Szegedem).

Dziś rano po cudownej nocy przerwanej trzykrotnie przez silne ulewy wstaliśmy i ruszyliśmy przez całą Serbię, aż do Skopje w Macedonii.

Przez większość trasy towarzyło nam dwoje autostopowiczów „kamratów” :) z Czeskiej Republiki. Niestety nie byli bardzo rozmowni ale to może dlatego, że oszczędzali siły na dojazd do Istambułu. Oczywiście poleciłem im odwiedzić Konstantynopol jak już będą w okolicy :) bo to podobno niedaleko…

Wracając do naszej trasy to mogę powiedzieć, że była bardzo urokliwa ale nudnawa – jedzie się i jedzie a wokół stepy i burzany :)

Krajobraz przypomina trochę południową część Utah albo Nevadę – jakby ktoś nie był, to ja znam kogoś kto był…

Temperatura wzrastała z każdą godziną podróży i tutaj w Skopje – o godzinie 23:10 jest ok. 29 °C, więc w krótkich spodenkach i podkoszulku i tak jest za gorąco…

Straciliśmy kierunkowskaz ale mili panowie w Nisu sprzedali nam zamiennik za jedyne 5 Jewro, a paliwo w Serbii jest dużo tańsze niż u nas ale niemiłosiernie śmierdzi…

Dla miłośników przekraczania granicy: na węgiersko-serbskiej staliśmy max. 5 min (!), a na serbsko-macedońskiej max. 10 min (!) i jeszcze musieliśmy się upomnieć o pieczątki bo nie chcieli nam wstawić :(

Jutro jedziemy na granicę z Albanią i będziemy przymierzać się do zdobywania najwyższego szczytu Albanii i Macedonii – Korab (Korabit) 2764 m n.p.m.

Poniżej nasza dzisiejsza trasa:

Wyświetl większą mapę