Dziś napiszę kilka słów o nowym dziele Romana Polańskiego pod tytułem Autor Widmo.

Film wszedł na polskie ekrany niespełna trzy tygodnie temu i mam wrażenie, że nie spotkał się z jakimś szczególnym entuzjazmem naszej widowni, a szkoda…

Może najpierw wspomnę o co chodzi. Otóż mamy przyjemność poznać człowieka (Ewan McGregor), który będzie pisał wspomnienia byłego Premiera Wielkiej Brytanii (Pierce Brosnan). Fucha pisarza widma (ghost writer) trafia się naszemu bohaterowi, ponieważ w dość niejasnych okolicznościach ginie Jego poprzednik. W zasadzie na tym powinienem poprzestać, bo każde słowo więcej będzie już relacjonowaniem fabuły, którą jednak warto odkryć samemu…

Ogólnie rzecz ujmując w filmie budowany jest niesamowity klimat. Oczywiście dla niektórych widzów film może wydawać się długi i nudny jak flaki z olejem. Ale jak wiadomo nad gustami się nie dyskusyjne i po pierwsze, już po zwiastunie widać jaki będzie klimat, a po drugie jeśli ktoś zna choć trochę twórczość Polańskiego, to wie czego można się spodziewać.

W mojej opinii Autor Widmo nie jest w żadnym przypadku filmem akcji – to jest raczej film klimatu. Fantastyczne ujęcia – morze, plaża, brytyjski deszcz; świetni aktorzy w rolach pierwszoplanowych, a także drugoplanowych (Olivia Williams) i język – proszę państwa, język! to też jest bardzo ważny element tego filmu. Ewan McGregor i Jego szkocki akcent fantastycznie komponują się z całością…

Dla miłośników odniesień i aluzji film będzie zapewne materiałem do długich analiz i dywagacji. Ja pozwolę sobie podzielić się z szanownymi czytelnikami jedynie obserwacją postaci premiera Adama Langa. Od pierwszych scen Jego osoba w dość oczywisty sposób nawiązuje do prawdziwego byłego Premiera Wielkiej Brytanii – Tony’ego Blaira. Co jednak ciekawe Polański nie pozwala sobie na ocenę postaci i ogranicza się jedynie do naszkicowania mechanizmów i stosunków panujących w polityce międzynarodowej.

Nie napisałem jeszcze nic o muzyce, a zasługuje ona na piątkę z uśmiechem (jak mawiała jedna znajoma siostra zakonna-katechetka). Muszę przyznać, że coś mi ona przypomina i cały czas próbuję sobie przypomnieć, gdzie słyszałem już podobny klimat…

W filmie postawiono przed widzem kilka mniejszych lub większych zagadek do rozwiązania. W mojej ocenie ich trudność plasuje się na poziomie średnim i muszę przyznać, że po lekkim zastanowieniu da się wymyślić kto, co i dlaczego :)

I bym zapomniał – bardzo ważna sprawa: Przy rozwiązywaniu jednej z istotniejszych zagadek może przydać się znajomość filmu Szatan z siódmej klasy – szczególnie sceny w okolicach 1 h 15 min…

Jeszcze w ramach ciekawostek dodam, że część scen była kręcona na wyspie Uznam :) – czyli mamy kolejny polski element… Warto też zwrócić uwagę, że do końca filmu imię i nazwisko głównego bohatera pozostają dla nas tajemnicą, czyli jak ghost to ghost…

Oficjalna strona filmu The Ghost Writer.