Postanowiłem dziś podzielić się z Wami ciekawym wydarzeniem, którego miałem przyjemność (?) być uczestnikiem w zeszłym tygodniu.

Napisał do mnie człowiek, którego nazwiemy sobie na potrzeby tego wpisu Panem X. Dodam tylko, że Pan X przedstawił się z imienia i nazwiska (zazwyczaj autorzy takich listów nie mają tego w zwyczaju) ale ja postanowiłem nie przedstawiać Go Wam w ten sposób, pisząc notkę nie o osobie ale o zjawisku

Oto mail od Pana X:

Witam
chciałbym zaproponować wymianę linkami ze stroną:
http://xxxxxx.xxx
Co do parametrów strony to:
W 20dni od zarejestrowania zdobyłem pr1 – myślę, że to dość dobry wynik i nieźle wróży na przyszłość.
Mam już 1700 podstron.
Strona dość dobrze się prezentuje.
I na razie ma tylko 1 link wychodzący.
Planuję ciągły jej rozwój i liczę, że podczas przyszłych aktualizacji page rank wzrośnie co najmniej do 3.
Do strony prowadzi około 10 linków przychodzących bardzo wysokiej jakości.
Byłoby mi bardzo miło, jeśli zgodziłby się pan na wymianę.
Pozdrawiam, Pan X

Jeszcze tego samego dnia odpowiedziałem Panu X w następujący sposób:

Witam serdecznie!
Nie będę zainteresowany wymianą linków z tym serwisem.

(Nie będę tutaj cytował mojej stopki – zamiast tego będzie znak –)

Pan X odpisał:

witam
a czemu? może mógłbym coś poprawić / zmienić w stronie?

Ponieważ strona nie wzbudziła mojego zainteresowania ani ze względu na treść lub grafikę, ani ze względu na SEO to odpisałem:

Witam!
Po prostu nie jestem zainteresowany tego typu wymianą…

Po chwili otrzymałem odpowiedź:

a co panu szkodzi?
przecież ma pan dużo linków wychodzących, jedna strona w tą czy w tą chyba nie robi różnicy …

Człowiek zaczyna być męczący ale to dopiero początek dyskusji! Po tych słowach odpowiedziałem:

Proszę mi pozwolić podejmować samemu decyzje odnośnie mojej strony.
Mam wychodzące linki do serwisów, które mnie interesują i najczęściej poprawiają mi SEO.
Pański serwis mi się nie podoba, nie wzbudza mojego zainteresowania, a z punktu widzenia SEO jest dla mnie nieistotny…

Moja odpowiedź chyba nie spodobała się Panu X, bo przed moimi oczami ukazało się:

Ok, ale zapamiętam sytuację i pana osobę.
Odwdzięczę się takim samym zachowaniem w przyszłości.

Czegoś takiego jeszcze nie widziałem – facet mi zaczyna grozić! Postanowiłem jednak krótko odpowiedzieć:

Widzę, że przeszliśmy na groźby, bo nie chcę czegoś zrobić w moim serwisie, co Panu się wymyśliło…
Gratuluję podejścia!
Ja nigdy nie napraszam się obcym ludziom…

Niestety na tym Pan X nie poprzestał bo postanowił mnie zwyzywać:

ma pan naturę wkurzającego urzędnika zza biurka – proponuję tam odnaleźć swoje powołanie.
oferowałem uczciwą wymianę, a pan piszę „nie bo nie”, „nie bo mi się nie chce daj mi spokój” , „nie bo nie nie zrobie chocby nie wiem co, bo postnowilem byc asertywny od wczoraj’
no sory, ale z takim zachowaniem ciężko się spotkać gdzieś indziej niż w okienku sekretariatu urzędu

No i co tu odpowiedzieć na taką bezczelność? Ponieważ zazwyczaj wszelkie sprawy staram się wyjaśnić do końca, to odpisałem:

Na mojej stronie mogę umieszczać to na co mam ochotę i nie muszę się nikomu tłumaczyć!
Dobra wymiana jest wtedy gdy: serwis mnie interesuje oraz ma z mojego punktu widzenia dobry PR.
Ani jeden ani drugi warunek nie jest tutaj spełniony i co więcej uczciwość też nie ma nic do rzeczy…
Co do mojej postawy, to raczej nie Panu ją oceniać i w związku z tym, że dyskusja z merytorycznej stała się dyskusją argumentum ad personam pozwolę sobie ją w tym momencie zakończyć.
Dla mnie EOT.

Jak Wam się podoba fantastyczny dialog? Czy też takie osobniki do Was wypisują, męczą, a potem jeszcze wyzywają?