Dawno nie pisałem o filmach i jakoś też dawno w ogóle nie pisałem… Mam jednak wytłumaczenie – po prostu ze względu na upały zrobiłem sobie kilkudniową przerwę od komputera w domu…

Skoro mamy jednak mój wielki powrót, to wypada zacząć od wielkiego filmu!

Wreszcie, bo ostatnich kilka filmów nie bardzo do mnie trafiało, obejrzałem coś naprawdę dobrego! Był to film w reż. Alejandro Ameba pt. Agora (org. Ágora).

Taka uwaga jeszcze na wstępie – zaczynam obserwować pewną tendencję: jeżeli nie podoba mi się zwiastun, to film mi się podoba i na odwrót…

Tak też było i tym razem. Idąc do kina bałem się, że będzie to film w stylu kilkunastu innych wielkich produkcji o czasach antycznych, przepełniony wielkimi batalistycznymi scenami i symulacjami wszystko co się tylko da ale za to z wielką pustką jeśli chodzi o przekaz. Dodatkowo tzw. środowiska feministyczne zachwycały się ze wszech miar tym, że oto mamy film o czasach antycznych, którego główną bohaterką jest kobieta i to jeszcze tak bardzo wyzwolona – och, ach i super bomba! Chociaż z tym stwierdzeniem o kobiecie wyzwolonej to muszę uważać, bo swego czasu niejaka Frytka w rozmowie z Wojciechem Cejrowski powiedziała, że „kobieta wyzwolona” to jest to samo co dziwka…

Powróćmy może lepiej do omawianego filmu. Otóż okazało się, że na seansie nie było tak źle – było wręcz świetnie! W odróżnieniu od tego co widzimy w zwiastunie, bohaterem opowieści jest nauka jako taka i próby jej ograniczania ze strony religii i to zarówno za pomocą słowa jak i miecza. Przez całą opowieść przebija myśl o tym, że należy być wiernym swoim ideałom/przekonaniom i zmieniać je jedynie pod wpływem merytorycznej dyskusji, a nie pod wpływem tego jak wiatr zawieje. Jak to pięknie pasuje od naszych czasów i nawet chwilowej sytuacji w Polsce….

I znów zmieniam temat, więc dyscyplinuję się i wracam do Agory. Jeśli chodzi o zdjęcia to myślę, że były na wysokim poziomie, chociaż nie czuję się specjalistą w tej dziedzinie. To co mnie zaskoczyło i sprawiło dużą radość to to, że ekipa twórców tego obrazu w wielu miejscach wyraźnie zrezygnowała z typowego dla Hollywoodu, rozmachu w scenach walki lub zniszczenia. Zamiast tego przez cały seans byliśmy jakby wśród tych wszystkich ludzi należących do różnych kultur i wyznających różne religie. Nie powiem żeby to były wrażenia podobne do tzw. kamery subiektywnej ale można było czuć się naocznym świadkiem wszystkich wydarzeń. Mam! Już wiem jak wytłumaczyć to wrażenie – to było trochę tak jak kręci się reporterze dla Wiadomości albo innych Faktów lub programów typu Magazyn Reportera.

Kolejnym smaczkiem było to, że aktorzy wybrani do filmu w większości wyglądali tak jak w rzeczywistości wyglądali ludzie zamieszkujący w tamtych czasach Aleksandrię. Ciemna karnacja i semickie rysy w powiązaniu z akcentem typowym dla ludzi bliskiego wschodu dodawały pierwiastek realności przedstawianym wydarzeniom.

O samej fabule nie będę się rozpisywał, bo co bym nie napisał to tak będzie to tzw. spoiler – lepiej zobaczyć samemu i to najlepiej na dużym ekranie…

Wyjątkowo, nie zauważyłem specjalnych błędów filmowych ale warto wspomnieć, że osoba pisząca „teksty zachęcające” umieszczone na jednym z polskich plakatów jest chyba idiotą. Gdzieś pojawił się napis informujący, że 1000 przed Kopernikiem i Galileuszem właśnie główna bohaterka, czyli Hypatia odkryła model heliocentryczny i to dlatego została zabita. Nic bardziej bzdurnego, bo:

  • w filmie wspominane jest, że tego odkrycia dokonał ktoś ok. 500 lat wcześniej i był to konkretnie Arystarch (z Samos)
  • Hypatia w pewnym momencie wpada na genialny pomysł ruchu po elipsie, a ten pomysł należy raczej do Johannesa Keplera, a nie Kopernika lub Galileusza
  • o ile ja dobrze zrozumiałem to Hypatia nie została zabita za to odkrycie, tylko problem leżał bardziej w obszarach religijno-kulturowych

W ramach ciekawostki polecam poczytać też wypowiedzi na Forum FilmWeb.pl :-) a momentami raczej :-( Po raz kolejny dochodzę do wniosku, że Stanisław Lem był geniuszem, kiedy powiedział*:

Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.

I na koniec jeszcze wspominany zwiastun:

*(oczywiście geniuszem był nie tylko wtedy)